sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 10 ON MNIE DOTYKAŁ!!!

- No nareszcie! - krzyknęła oburzona Roxy. Mianowicie dziewczyny od 30 minut czekały pod centrum na Rydel, Van i Laurę.
- Wiesz jak ciężko ją zbudzić? - spytała Delly i pokazała na starszą brunetkę.
- No ej, no! Długo nie spałam... - obroniła się.
- Wcale tylko budziłyśmy Cię 2 godziny. - przyznała jej siostra.
- Nie było tematu...
- Mniej gadania więcej kupowania! - krzyknęła Olivka i wyrwała do sklepu, ale niestety zatrzymał ją stalowy uścisk Raini.
- Młoda. Najpierw do spa. - powiedziała ciemnowłosa.
- No przecież wiem! - powiedziała i znowu próbowała się wyrwać do sklepu.
- SPA, a SKLEP to co innego wiesz? - spytała Jeny.
- Z Wami nie da się gadać. - oburzyła się i ruszyła w stronę poprawnego miejsca.
- Cała Olivia. - westchnęła Laura i udała się z resztą do SPA.
Dziewczyny całą drogę spędziły na rozmowach. A to obgadywały bandę Ross'a, a to braci Delly. Nawet Vanessę, co nie leżało brunetce. Ale gdy temat spadł na jej młodsza siostrzyczkę i młodszego brata Rydel od razu dała o sobie znać. Teraz oburzona Laura szła z uniesiona głową i minką zbitego pieska. Do tego założyła ręka na rękę. W tym samym czasie dom Lynchów był... pobojowiskiem. A to dlatego, że chłopacy skorzystali z braku ich kochanej siostrzyczki. Na kanapach walały się pudełka po pizzy, na lampie wisiały stare skarpetki Rocky'ego, telewizor grał na max'a z kanałów muzycznych, a po całym domu była rozlana woda, była ona efektem bitwy na balony i pistolety z wodą. Nie omijajmy faktu, że domownicy latali w kolorowych bokserkach, bez koszulek, w skarpetkach by się ślizgać i majtkach na głowach, co miały symbolizować hełmy. Niby nic takiego, gdyby to nie była bielizna ich siostry, Van oraz Laury. Ale czy wszyscy domownicy byli w domu? Otóż nie. Byli tylko Riker, Rocky, Ellington i Ryland. A co domownicy robili? Riker wraz z Ryland'em rzucali się balonami, chowali się za kanapami i z ukrycia liczyli swoje punkty. Rocky szukał po całym domu odkurzacza, a dlaczego? Bo chciał odkurzyć wodę, by Dells się o niczym nie połapała. A Ell? Brunet natomiast z megafonem w ręce krzyczał: O YEAH BABY COME ON TO ME NOW! Czy wy nadal myślicie, że to normalna rodzina?!
Ale w takim razie gdzie jest Ross? Ross wraz z Calum'em, Jack'em, Josh'em i Paul'em śledzą dziewczyny w drodze do SPA oraz wymyślają niezawodny plan. Teraz go nie zdradzę, ale powiem, że skutki mogą być tragiczne. Nie chodzi o wypadek, co to, to nie! Raczej o psychikę. Wróćmy do dziewczyn które w podskokach doszły do SPA i zamówiły sobie to co każde chciała. A, że wszystkie chciały to samo najpierw poszły na termy.
- Mmm... jak miło. - westchnęła Van.
- Zero tych wariatów i tym podobnych. - zawtórowała jej Rydel.
- Zero Lynch'a. - zachwyciła się Laura.
- Ani Jack'a. - zaśmiała się Oliv.
- Nawet Paula'a. - przybiła z nią piątkę Roxy.
- I Josh'a. - podchwyciła Jeny.
- Ani tej szkapy. - dodała Raini na co już kompletnie dziewczyny chichrały się ze śmiechu. Nawet nie brały pod uwagę, że ktoś z nimi siedzi.
- Ja im dam szkapę!
- Zamknij się!
- Ktoś tu jest? - spytała Laura, ale odpowiedzi nie dostała, więc wzruszyła ramionami i powróciła do relaksacji z dziewczynami.
No, a co tam w domu Lynch-Marano? Trochę się zmieniło. Teraz do opakowań po pizzy doszły żelki, chipsy i popcorn. Do mokrej podłogi ściany i sufit. Do telewizora, stereo oraz zestaw karaoke. A do skarpetek bokserki tego samego osobnika. A czy coś się zmieniło w domownikach? Raczej nic z wyjątkiem kresek na policzkach, farbowanych włosów przez bibułę oraz świecących rogów diabła. Tak... jest jak szaleć. Riker teraz z wężem ogrodowym latał po całym domu za Rocky'm. Rocky za to ucieka z popcorn'em. I już wiemy z jakiego powodu jest goniony... Ellington nie przestaje się drzeć w megafon. Doszło jeszcze jedno zdanie: RIKER ZROBI WSZYSTKO ZA 20 DOLCÓW!  Piękna rodzinka. A co robi Ryland? Drze się do karaoke, ja myślę, że to cud jak jeszcze TV działa skoro jest 10 cm wody i na pewno zalało kable. Aż dziwne... Ale żeby sąsiedzi nie mieli sprzeciwów, ani nic? Może im to odpowiada? Albo są w trakcie pakowania rzeczy do wyprowadzki... Tak raczej to ostatnie. No i znowu wracamy do dziewczyn, które teraz poszły na maseczki z ogórka.
- Ach, życie jak w bajce. - mruknęła Raini.
- Nie przyzwyczajaj się. Zaraz będzie szara rzeczywistość. - westchnęła Roxy.
- Nie potrafisz pomarzyć. - burknęła ciemnowłosa.
- Dziewczyny spokój! - zarządziła Olivia. - Ja chcę się rozkoszować spokojem póki mogę.
- I ja też. - mruknęła Vanessa. Dziewczyny oburzone prychnęły.
- A co wy konie, że prychacie? - spytała Laura z ogórkami na twarzy.
- Nie... chyba. - powiedziały na raz.
Dziewczyny dalej się delektowały spokojem, a nawet nie wiedziały, że za ich plecami stoi koszmar w postaci zgrai chłopaków.
- Poczekaj! - warknął Jack na Ross'a.
- Ale kiedy ja chce! - pisnął jak małe dziecko.
- Narwany... nie wystarczy Ci, że mieszkacie pod jednym dachem? - spytał się go Cal.
- Zatkaj się i idź lepiej do Raini. - warknął blondyn, a oburzony rudzielec udał się w wspomniane miejsce - do ciemnowłosej.
- A jak się połapią? - spytał teraz Paul.
- Jak? Mają ogórki na oczach, a węch raczej nie na nas... - puknął go w czoło Josh.
- Miejmy taka nadzieję. - westchnął Ross i powrócił go zamaczania ręcznika w wodzie.
Kiedy dziewczyny przyjmowały kolejną dawkę relaksu w domu Rydel, Laury i Vanessy coś się zmieniło. Na dachu domu znalazła się armata wypchana fajerwerkami i gotowa do odstrzału. W salonie do wody wpuszczone zostały rybki, a dokarmiał je Rocky jednocześnie dumając dlaczego jest ich coraz mniej. Za tym zjawiskiem stal Ell, który z siatką łowiecką wyławiał je na obiad. Do ogrodu (również zalanego) doszły balony, serpentyny i oranżada. A do tego Ryland ujeżdżający żółwia. Za to Riker miał wiaderko na głowie i spokojnie pływał na pontonie w basenie. Choć nie wiem po co basen jak cały dom to lunapark. Oczywiście był w basenie, ale po 10 minutach fale sprowadziły go do schodów gdzie był wodospad. Wróćmy do bardziej rozgarniętych osób. Dziewczyny właśnie są na masażu.
- Nigdy nie byłam tak rozluźniona. - przyznała Delly.
- Właśnie. - przytaknęła jej Olivia.
- Ja mam pewne obawy. - zaczęła Laura.
- Jakie? - spytała się jej siostra.
- No bo jeszcze Ci debile nas nie zaatakowali. - od powiedziała jej.
- Fakt, ale trzeba przyznać, że masaż fajny. - zmieniła temat Roxy.
- Mhm, tylko takie dłonie wielkie. - mruknęła w poduszkę Jeny.
- I to jest dziwne. - przyznała Raini. Ciekawa Laura podniosła głowę do góry by się upewnić kto ją masuje. Kiedy się odwróciła pisnęła na całe SPA. Tym kimś był nie kto inny jak Ross Lynch.
- Aaa! - pisnęła i skoczyła na jego plecy.
- Tak się ze mną witasz wiewióreczko? - spytał blondyn.
- Jak ja Ci dam wiewiórkę to nie usiądziesz przez tydzień! - warknęła brunetka podduszając chłopaka od tyłu.
- Co się dzieje? - spytała Olivia i również popatrzyła za siebie. I kogo tam zastała? No oczywiście, że Jack'a. - ON MNIE DOTYKAŁ!!!
- Kto?! - poderwała się reszta dziewczyn. No i każda spotkała swojego ''wroga''.
Jak to zamieszanie się skończyło? Otóż się nie skończyło. Dopiero się zaczęło. Laura siedziała na plecach Ross'a i go podduszała. Olivka poduszką latała po całym pomieszczeniu za Jack'em. Roxy z ogórkiem biegała za Paul'em, przy okazji go nim bijąc. Raini z ręcznikiem przywiązywała Calum'a do kaloryfera. Jeny podobnie jak Laura siedziała na plecach bruneta, tylko ona go biła łyżkami w głowę jak w bębenek. A co na to Rydel i Vanessa? Te dwie dalej wpatrywały się w swoje rodzeństwo i znajomych z szokiem przy okazji nagrywając to zamieszanie kamerką. Tak to dopiero początek. A co będzie dalej?

***
Hi People!
Co tam? :3
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale nie miałam za bardzo czasu + do tego miałam wymioty. Bleee...
Piszcie co sądzicie o rozdziale oraz podawajcie mi swoje pomysły ;).
Dziękuje za komy pod rozdziałem 9 :D
Pozdrawiam,
Sashy ♫

♥ PS: HAPPY VALENTINE DAY! ♥