niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 16 PEOPLE WE HAVE A DIARY!

*Vanessa*
Jesteśmy już nad tym jeziorkiem od trzech godzin. Wybraliśmy się całą rodzinką plus Alexa i Savannah. Cześć ich pamięci. Wiadomo, że nie wrócą żywe. No więc jesteśmy tu od 3 godzin. Ja i Riker łowimy ryby, Rocky i Ratliff szukają drewna na ognisko, Alexa wraz z Rydel zwiedzają, a reszta czyli moja siostra, Savannah, Ross i Ryland rozkładają namioty. Ja im również życzę powodzenia.
- Dziwnie się czuję w tym miejscu. - powiedział Riker. Spojrzała na niego.
- Dlaczego? - spytałam.
- Tutaj Ross i Laura znaleźli coś. Tutaj są nasze inicjały i wydaje mi się, że tutaj wszystko się wydarzy. - odpowiedział mi blondyn pokiwałam ze zrozumieniem głową. Zamachnęłam się i rzuciłam dalej wędkę, a w tym czasie Rik wyciągał już kolejną rybę.
- Ja się tak nie bawię! - krzyknęłam oburzona.
- A to czemu? - zaśmiał się.
- Bo ty złowiłeś już 4 ryby, a ja żadnej! - odpowiedziałam mu i chciałam ponownie zarzucić wędkę, tylko tyle, że poszła do tyłu a za chiny nie mogłam jej zarzucić do przodu. Próbowałam i byłam już cała czerwona, a ten debil zamiast mi pomóc śmiał się. W końcu wędka puściła i pojawiła się przede mną tylko... były na niej różowe gacie. Usłyszałam za sobą śmiech. Odwróciłam się z tamtą stronę wraz z Riker'em. W naszą stronę szedł Ryland z zawiniętym w pasie ręcznikiem. Wściekły zabrał swoje gacie i poszedł się z powrotem ubrać.
- Tak trzymaj Vanessa! - krzyknęły do mnie Laura, Rydel, Alexa i Savannah. Ukłoniłam się przed nimi.
- Daj razem to zarzucimy. - powiedział Riker i trzymając mnie za dłonie sterował jak trzeba zarzucić wędkę. Gdy spławik był w wodzie blondyn spojrzał na mnie. - I teraz tylko czekać.
- Coś jest... Riker coś jest! - krzyknęłam. Blondyn razem ze mną zaczął ciągnąć to ''coś''.
- Ale się szarpie... - mruknął blondyn. Siłowaliśmy się chyba dobre 10 minut, aż w końcu wyłowiliśmy na wierzch.. dziennik. O mój boże to był dziennik!
- LUDZIE MAMY DZIENNIK! - krzyknęliśmy na raz. Wszyscy do nas podbiegli z Laurą i Ross'em na przodzie.
- Nie do wiary. - powiedział Ross.
- No właśnie! - dodałam.
- Czyli jeszcze tylko nasze dzienniki. - powiedział Rocky.
- No taką rybą to my się nie najemy... - mruknął zawiedziony Ell. Wszyscy spojrzeli na niego spod byka, a on uniósł ręce w geście kapitulacji.
***
Hey People!
Króciutko (bo tak ma być xD) i też dlatego, że mnie już ręce od klikania bolą xD.
Co sądzicie o połowie Rikessy?
Też chce taką rybkę złowić :3
Pozdrawiam,
Sashy :*

piątek, 7 sierpnia 2015

Sashy, czytaj!!! :*

Elo! Ct? Okay...
Nasza kochana Sashy ma urodziny dzisiaj(07.08.), staruch jeden...
To tak... Najlepszego! 3mj sie dobrze, pisz tak zajebiste rozdziały jak dotąd, żyj w R5family, udzielaj sie na portalach i daj Krystianowi czy jak mu tam popalić! Niech wie, kto tu rządzi! O!
To moja kochana Sashy... Jeszcze raz wszystkiego naj! :*
Przy okazji...
Zaspamujemy Delly w jej urodziny xD
~*~
Do napisania
Kingu

posted from Bloggeroid

czwartek, 6 sierpnia 2015

15

Laura od wczoraj siedziała u siebie w pokoju i nie wychodziła. Tak samo i Ross. Byli zbyt bardzo przejęci wczorajszą sytuacją. Dziewczynę bardzo dziwiła tą sytuacja, ponieważ Ross niby taki wredny i wogóle, a tu dwa pocałunki. Jeden był z nieznaną jej osobą, ale był magiczny. Ważne, że jej się podobało nie? Wracając.... Dziewczyny dobijały się do pokojów Raury, ale z marnym skutkiem. Rydel dobijała się do Rossa, a Vanessa do Laury. Rocky wbiegł do domu z jakąś dziewczyną. Śmiali się i byli cali umazani czekoladą.
-Rocky!?
-O... Hej bro
-Może przedstawisz koleżankę?- w tym momencie na dół zbiegła Sav, a zaraz za nią załamany RyRy
-Ale Sav, proszę... Pojedź z nami nad to jezioro... Proszę.... Naprawdę zależy mi na tym...
-Ryland! Skończ!
-Błagam....-już był na klęczkach, ale Sav jak to Sav była nie ugięta
-Nie! Wstawaj! Ją idę do Can... Candy?!
-Hej Sav
-Imię, nazwisko, kraj pochodzenia-Riker jak zawsze nad opiekuńczy tatuś
-Riker!-Rocky upomniał brata
-Candy Williams, Wielka Brytania
-Dziękuję, Riker Lynch, miło poznać
-Mi również-wyciągnęła do niego dłoń, ale blondyn ją pociągnął i po prostu przytulił. Zdziwiona różowo włosa dopiero po chwili oddała gest blondyna. Najstarszy Lynch puścił różową pannę i poklepał Rockiego po ramieniu. Podszedł do RyRya i go przytulił
-Riker... Ona mnie nie chce-zaczął płakać w ramię brata
-Spokojnie.... RyRy, bądź facet. Rozpaczasz jak Rydel...
-Ktoś mnie wołał?-wspomniana blondyna wbiła do salonu
-N... Nie...-RyRy jeszcze bardziej się poryczał, a Rik już miał mokrą koszulkę. Vanessa wbiła do salonu, zobaczyła Rika i po prostu pisnęła.
-Van? Co powiesz na wypad nad jezioro? Ja, ty, Ross i Lau?
-Ummm... Riker... Nie wiem jak Lau, ale może ją tam zaciągnę...
-Okay, to może jutro o 10 po was przyjdziemy?
-A może się od razu na miejscu spotkamy?
-Okay, tam gdzie ostatnio
-Spoko-przytuliła go i wyszła z salonu

posted from Bloggeroid

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 14

Hej! Welcome in our blog! Dobra! Rozdział do oceny już czeka :)

########################

Rydel i Vanessa liczyły okrążenia chłopakom, a Laura siedziała na brzegu basenu popijając colę. Wszystko by było okej, gdyby nie pewien ktosiek, który pocałował ją w policzek. Tym ktosiem był nie kto inny niż Ross Lynch! Laura odepchnęła go od siebie i wrzuciła do basenu. Jego włosy po spotkaniu z chlorem stały się po prostu ZIELONE. Laura wybuchła śmiechem. Poczuła, jak czyjeś ręce spoczywają na jej udach. To ręce naszego Casanovy-Lyncha. Tylko on tak potrafi.
Laura wróciła do domu, ubrała się i wyruszyła na miasto. Rocky wymknął się spod ręki Vanessy i Rydel. Zainteresowany swoją bratnią duszą, która mu wykrada żelki wybył za młodszą Marano. Stwierdził, że musi pilnować swojej małej sis. Ross i jego paczka od kilku minut buszowała po mieście. Rocky przyłączył się do Laury i razem szli do Starbucks'a. Kupili sobie po kawie. Ruszyli w dalszą drogę. Spotkali Sav i Lex. Laura przytuliła je i przedstawiła im Rockiego. Lex od razu powiedziała, że nie w jej typie, ale przyznała że jest ładny. Idąc tak całą czwórką śmiali się z wszystkiego. Rocky nagle wpadł na kogoś.
-Przepraszam, zagapiłem się..-jąkał się na każdym słowie, a osoba, na którą wpadł spojrzała na niego spod ciemnych, gęstych rzęs. To była...
-Candy?!-trzy dziewczyny krzyknęły w tym samym czasie i po chwili wybuchnęły śmiechem. Candy dołączyła do nich. Rocky był bardzo zdezorientowany.
-Candy Williams. Kuzynka Sav
-Rocky Lynch. Przyjaciel i brat Laury
-Ty? Moim bratem? Kocham cię-pocałowała go w policzek, a pewien blondyn to zobaczył
-Laura?! Co ty robisz?!
-Oh... Nie czepiaj się! To moje życie!
-Ale Lau! Ja cię ko... Bardzo lubię! Nie mogę bez ciebie żyć!
-Awwwww...-Candy, Sav i Lex się rozczuliły, a Rocky przytulił różowo włosą.
-Ross... Daruj sobie swoją gadke-szmatke. Nie polece na twoją mordę! Zrozum!
-Nie! Nie zrozumiem!-pocałował ją. Ona odwzajemniła pocałunek Lyncha. Tym razem Lex zrobiła im zdjęcie i wstawiła je na twittera. Sprytnie zagrała, bo fani Rossa i Laury chcieli, żeby byli razem. Brunetka oderwała się od Lyncha i dała mu z liścia. Uciekła do domu z płaczem. Ross pobiegł za nią. Dogonił ją w parku. Założył kaptur, było już ciemno. Laura oparła się o drzewo. Dała upust łzom. Nie zauważyła postaci zbliżającej się do niej. Tajemnicza osoba podeszła do niej i wbiła się w jej usta
-Kocham cię Lau-szepnął i odszedł, zostawiając brunetke pod drzewem. Nagle ni z tąd, ni z owąd zaczął padać deszcz. Laura biegiem udała się w stronę domu. Przed domem poślizgnęła się i już miała upaść, ale ktoś ją złapał. Był to Ross, ale ona nie widziała jego twarzy.
-Dzięki...-wyjąkała i spojrzała mu w oczy. Zobaczyła, że to Ross. Wbiła się w jego usta. Całowali się dość długo. Oderwała się od niego i uciekła do domu zamykając się w swoim pokoju.
Ciąg dalszy nastąpi....

posted from Bloggeroid

poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 13 Not spits tile and move faster

Laura niestety musiała się pożegnać z Alexą, Savannah i Raini. Została skazana na Ross'a, który niósł ja na barana. Zapytacie Jak? Dlaczego? Otóż Laura nie dała się wykiwać Lynch'owi i wygrała z nim zakład. Zakład był oto gdzie mieszka Raini najlepsza przyjaciółka Laury. Gdy Ross to wymyślił brunetka wybuchła śmiechem, a pod sam koniec podała adres na co blondyn zaprzeczył i podał swoją propozycje. Wiadomo, że Laura zna Raini najdłużej i to ona się z nią przyjaźni najlepiej. Wygrała. A że nie ustalili zasad i ultimatum Laura wymyśliła na poczekaniu, że bolą ją nogi. Wskoczyła na barana i tak przez całą drogę się nie męczyła.
- Gdybym ja wygrał... Byś wylądowała ze mną w łóżku! - warknął do siebie blondyn.
- Ryj w gruz blondynko. Nie zapluwaj kafelek i ruszaj się szybciej. - walnęła go w łeb szczęśliwa.
- Gdybyś wiedziała co ja potrafię szybciej.
- Wpadać w błoto...
- To był jeden jedyny raz bo chciałem Cię ratować księżniczko!
- A co ja jestem?! Z błota wyjść nie potrafię?! I Jeszcze raz powiedz do mnie Księżniczko, a...
- KSIĘ ŻNI CZKO!
- Doigrałeś się...
Laura zacisnęła dłoń na blond włosach chłopaka i pociągnęła je do góry. A morał z tego taki, że wyrwano jego blond szkuciaki. Z szyderczym uśmieszkiem oddała jego włosy do ręki, a Ross zapiszczał jak mała dziewczynka na całe LA. Jak nie dalej...Razem w opłakanym stanie doszli do domu.Jednak to co tam zastali przeszło ich najśmielsze oczekiwania. W salonie zastali Cały gang Lynchów z Rydel i Vanessą na czele. Dziewczyny ubrane jak policjantki i z pałkami stały nad chłopakami, którzy robili pompki. Dom był już czysty. Pewnie od tego płynu.
- Raz i dwa, raz i dwa! - krzyczała Rydel.
- Wstawać i dziesięć okrążeń! - dodała Vanessa. Wszyscy jak zsynchronizowani wstali i wybiegli na ogród.
- A co tu się dzieje? - spytała zdziwiona Lau i zeszła z pleców Ross'a.
- Maja karę. - uśmiechnęła się Ness'a.
- A co mu? - spytała Rydel pokazując na swojego brata.
- Stracił włosy. - wzruszyła ramionami młodsza Marano. Dziewczyny spojrzały na siebie i kiwnęły zgodnie głowami.
- Należało mu się.
- No ej! - oburzył się blondyn. - Ja je kochałem!
- Ale, że w tym sensie? - spytała zdziwiona Rydel. Laura pacnęła się w czoło podobnie jak jej siostra.
- NIE!
- To dobrze. - westchnęła.
W tej samej chwili z dworu wróciło stado słoni. Zmęczeni i ledwo dysząc usiedli na kanapie. Ale jako tako, że ani Rydel, ani Ness'ka nie widziały ich wysiłków musieli ponowić bieg. Jęcząc udali się z powrotem na dwór ponowić okrążenia. Dziewczyny ze śmiechem, a panowie z groźbami pod nosem. Tylko Ross był wyjątkiem, bo użalał się nad jego włosami...
***
Hi People!
Przepraszam!
Miałam karę i Boom! The end.
Rozdział na szybko, bo obiecałam sobie że jeszcze dzisiaj chociaż wstawię.
Wiem, że jest krótki,a le lepsze to niż nic xD.
To do napisania :*
Z dedykiem dla moich mordek. Ton i Del :*
Pozdrawiam,
Sashy ♫

wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 12 część 2 :)

Hej! Druga część 12 rozdziału


- Nie do końca jest to prawdą...To ja wylądowałam na Sav hahah... Laura, miło mi :) - Laura wstała i podała rękę Alexie.
- Alexa Dowd. Mi też miło :)
- Czekaj... Pamiętam, jak mówiłaś, że chcesz poznać Laurę Marano... Alex... Chcesz ją poznać?
- Tak! Sav, kocham cię!
- Hahah to ja ci ułatwię to zadanie. Marano. Laura Marano.
- O mój Boże! Jestem twoją fanką! Kocham cię! Jesteś moją idolką!
- Awwwww... Jaka ty jesteś słodka...- Laura przytuliła Alex.
- Pójdziemy do kina?
- Właśnie stamtąd wracamy, ale możemy iść jeszcze raz- Laura i Rai się lekko zaśmiały.
- Ok, ale idziemy na )R5 All day, all night(
- Ok, fajnie się będzie pośmiać z ich przypałów z trasy- Laura i Rai znów zaczęły się śmiać, lecz tym razem dołączyły do nich Sav i Alex. Dziewczyny poszły w stronę kina i po zakupieniu biletów udały się na salę. Całą czwórką udały się na premierę filmu o R5, więc miejsc było bardzo mało. Usiadły na samej górze, gdzie były zarezerwowane miejsca. 5 miejsc było zajętych, a reszta była wolna, więc dziewczyny usiadły tam. Nagle na salę weszło pięć osób i rozległy się piski i krzyki. Piątka przydreptała do góry i usiedli obok dziewczyn. Oczywiście blondyn usiadł obok Lau. Obok Rossa usiadł jego brat Rocky. Koło Rockiego usadowił się Ratliff, koło niego Rydel, a koło blondynki basista R5.
Laura, Rai, Sav i Lex oglądały film i co chwilę się śmiały.
- Lau, podoba ci się?
- T...Tak... Hahahahahaha...- Laura wybuchnęła szczerym śmiechem. Po chwili zdała sobie sprawę z kim rozmawiała.- Lynch, ty cholero!
- Też cię kocham Lauruś..
- Bierz te łapska ode mnie!
- Za nic w świecie!- Ross uśmiechnął się do Lau najładniej jak umiał, a ona go z niewiadomych przyczyn pocałowała w policzek. Ross po dotyku ust Lau na jego policzku zrobił się cały czerwony, a Marano zaczęła się śmiać.
- Candy?
- O, hej Sav... Myślałam że nie lubisz R5..
- Ja ich nie lubię, ja ich kocham Can.
- Sav, przedstaw nas- Laura upomniała Hudson.
- Już już... Can, to Laura i Raini, moje nowe przyjaciółki, Lex już znasz, Lau, Rai. To moja kuzynka Candy Williams.
- Hahahahahaha... Robbie Williams ma piosenkę Candy Hahahahahaha...
- Lau, kotku... Opanuj się...
- Lynch! Bierz te...Hahah.... Łapska.... Hahahahahaha jaki on śmieszny.... Hahahahahaha
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Laura, jak nie przestaniesz się z niego śmiać, to cię zgwałcę...
- Nie jesteś taki Ross...
- Może i nie. Ale potrafię taki być.
- Wiesz, myślałam że jesteś fajny... A ty jesteś tylko zwykłym podrywaczem i debilem. Taka jest prawda o tobie. Nigdy nie będziesz taki jak on- pokazała mu Rossa Lyncha, który akurat pojawił się na ekranie.
- Uwierz mi. Wystarczy tylko mi dać szansę, a stanę się taki jak on.
- Hahah.. Wolne żarty Lynch.

Hej! Jestem tu nowa. Mam nadzieję że spodoba wam się mój rozdział.
Tłumaczenia:
Lex-Alexa
Lau-Laura
Rai-Raini
Sav-Savannah
Do napisania
Kinga :)

rozdział 12

Dziewczyny i ich tragarze szli przez park śmiejąc się i rozmawiając.
Pół godziny później Rydel stwierdziła, że pójdą do domu. Całą grupą poszli i o mało co zawału nie dostali przechodząc przez próg domu. Wszędzie walała się piana, cały dom był zalany. Chłopacy byli w bieliźnie dziewczyn, co je jeszcze bardziej wkurzyło. Ratliff biegał z odkurzaczem i wciągał wodę, bo myślał że Delly ich nie zabije za tą wodę... Tu się chłoptaś pomylił.... Rydel na maksa wkurzona zdzieliła każdego po łbie i poszła do swojego pokoju ciągnąc za sobą Laurę i resztę dziewczyn. Nawet nieźle to zniosła, a to wszystko zasługa Lau. Cały czas ją uspokajała.
- Ej... Co my z nimi zrobimy?
- Sama nie wiem Lau... Mój bro ma chyba fioła na twoim punkcie. Widać że mu się podobasz. W sumie...
- Tak Dells... Tworzyliby idealną parę.
- Jak ty i Riker?
- Foch!
- Okej! Wolność na dwa dni!
- Odwołuje!
- Nie... 
- Idę stąd, bo z Van nie da się wytrzymać.
- Lau! Zaczekaj! Idę z tobą!- Raini i Laura wybrały się na spacer po okolicy. Chodziły ulicami Los Angeles. Weszły do Starbucksa i kupiły sobie czekoladę. Laura wzięła z karmelem, a Raini bez żadnych dodatków. Dziewczyny przechodziły akurat obok kina, stwierdziły, że pójdą na jakiś film. Było kilka do wyboru. Między innymi: 'Madagaskar', 'R5 All day, all night' którego premiera będzie później, 'Zostań jeśli kochasz' i 'Gwiazd naszych wina'. Stwierdziły, że pójdą na film 'Gwiazd naszych wina' Po filmie poszły na lody. Zwykłe, smietankowo czekoladowe lody włoskie. Tak sobie chodziły po parku, że nie zauważyły dwóch dziewczyn. Brunetka uciekała przed blondynką. Cały czas się śmiały. Ta brunetka wpadła na Lau. Oczywiście przewróciły się. Całe szczęście, że w parku była wielka polana. Dziewczyny turlały się i na przemian śmiały. Laura wylądowała na tej brunetce.
- Hej!- Laura zaczęła rozmowę.
- Hej! Jestem Savannah, a ty?
- Laura :)
- Skądś cię znam Lau...
- A ja ciebie hahahahahaha- obydwie zaczęły się śmiać.
- Hej! Ty jesteś tą... Jak jej tam... Marano! O! Ty jesteś Laura Marano!
- Tak! A ty jesteś...
- Hudson. Savannah Hudson.
- Jezu! Ty jesteś siostrą Brandona!
- Tak... A ta blondynka to moja przyjaciółka Alexa. - Sav pokazała palcem na Lex i Rai. Widać, że Raini i Alexa się polubiły. 
- Laura!! Żyjesz?!
- Tak, a why miałabym nie żyć?
- Ten słoń jak to mówi Lex cię przygniótł...
Nie do końca jest to prawdą...

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 11 I have a question ... Why do we follow them at all?

Hi People!
Notka dzisiaj na górze xD.
Otóż współpracuję od dziś z Kingą R5er i Patiii ♥.
Mam nadzieję, że z nimi ten blog będzie w ciągłym chodzie xD.
Rozdziały będą krótkie. Takie dosłownie może z 500 słów xD. No to teraz zapraszam...
Pozdrawiam,
Sashy ♫

"I have a question ... Why do we follow them at all?"
- Ja rozumiem, że chciałaś się zemścić. Ale żeby od razu utopić go w błocie?! - krzyczała za swoją siostrą Vanessa.
Dziewczyny po tym zamieszaniu wyszły ze SPA. Teraz kierowały się w stronę centrum handlowego.
- A co zrobimy po zakupach? - spytała się Roxy.
- Wrócimy do domu? - odpowiedziała jej pytaniem Olivka jakby to było jasne.
- Pójdziemy do parku na lody! - krzyknęła Delly.
- Dobry pomysł. - przyznała Jeny.
- A wracając należało się tej gnidzie. - powiedziała Laura kierując się do swojej siostry.
- Myślicie, że odpuścili? - spytała Raini dla pewności.
- Po tym jak każdego z osobna przykułyśmy kajdankami to wątpię, żeby szybko się uwolnili. - zaśmiała się Olivka.
- I do tego z zatopionymi w ściekach kluczykami. - dodała śmiejąca się Roxy.
Dziewczyny dalej śmiejąc się z bandy Ross'a szły w stronę centrum handlowego. Nie wiedziały jednak, że ktoś je śledzi. Ledwo jak wyszły ze SPA pięcioosobowa grupka uwolniła się z sideł dziewczyn. Okazało się, że Josh ma całkiem silne zęby... Działają nawet na metalu.
- Mam pytanie... Po co my je w ogóle śledzimy?
- Po to by je rozkochać?
- A no fakt...
- Zamknijcie się, bo nas usłyszą! - warknął Ross na dyskutujących Calum'a i Jack'a.
- Po tym jak krzyknąłeś na pewno. - zaśmiał się z blondyna Paul.
- A idź...
- Jaki mamy plan? - zmienił temat Josh.
- Prosty. Wywrócić ich życie do góry nogami. - zatarł niecnie ręce Lynch.
- Ale ty wiesz, że z nimi są Twoja siostra i druga siostra Laury? - zapytał się go rudzielec.
- Wiem! Nie jestem kretynem chyba, co?!
- Ja bym się zastanowił... - szepnął na ucho Paul'owi, Jack. Dobrze, że blondyn nic nie słyszał.
- Mam plan! - krzyknął nagle Ross.
Podczas, gdy chłopcy omawiali plan, który zamierzali wcielić w ciągu tego lata, dziewczyny zdążyły odwiedzić już kilkanaście sklepów z butami. Oczywiście każda z nich kupiła sobie po 3 pary. Jak szaleć to szaleć. Następnym ich celem były sklepy z sukienkami. Już od wejścia każda z nich porwała po 4 kreacje i popędziła do najbliższej przymierzalni. Dobrze, że było ich tam sporo. Jednak dziewczyny nie mogły w spokoju się po przebierać. W jednej chwili każda z nich wydała pisk, spowodowany przez niejakich chłopaków.
- Kurde wyjazd stąd Jack! - dało się słyszeć krzyk Olivii.
- Ale...
- Spadaj! - i brunet wyleciał z przymierzalni, a dziewczyna zaczęła z powrotem się ubierać.
- Cholera jasna! - warknęła Raini i wywaliła Caluma z kabiny.
- Ała! Kotku to bolało! - wydarł się rudzielec.
- Trzeba było tu nie włazić!
- AAA! - krzyknęła Jany i Josh na raz, ale tylko brunet wyleciał z piskiem.
- Paul! JA CHCE SIĘ UBRAĆ DEBILU! - Roxy poruszyła niebem i ziemią oraz wyrzuciła Wesley'a przy okazji rzucając w niego wieszakiem.
- LYNCH! - Laura rzuciła się na Ross'a, na plecy. Od razu wypadli z szatni na podłogę do reszty. Na szczęście Laura zdążyła się przebrać w swoje ciuchy. Roxy, Jeny, Raini i Olivka doszły do swojej przyjaciółki. Razem podduszały nachalnych gości.
- I jak wyglądamy? - z szatni wyszły Rydel i Vanessa, ale widząc grupę nastolatków wybuchły głośnym śmiechem.
- Dobra skoro oni już tu są... - zaczęła Delly, ale Van za nią dokończyła.
- Niosą nam torby! - krzyknęła i rzuciła w chłopaków rzeczami. - A jak nam tylko coś zginie... - zaczęła szczelać kościami.
- O nic się nie martw! - krzyknęli natychmiastowo bruneci jak i blondyni oraz inne odmiany kolorów włosów.
- No i tak ma być. A teraz do kasy i na lody! - krzyknęła szczęśliwa Delly i ciągnąc za sobą resztę dziewczyn udała się w stronę kas. - A może po lodach pójdziemy do nas na basen? - spytała już płacąc.
- Jasne! - uśmiechnęły się dziewczyny i wyszły ze sklepu, a za nimi ich osobiści tragarze.
Oczywiście... Od spotkania ich zmasakrowanego domu dzielą ich tylko lody. Jak myślicie jaka będzie reakcja dziewczyn? Bo coś mi się zdaje, że na pewno nie pozytywna...

środa, 11 marca 2015

Inaczej się nie da...

Myślałam, że mi się uda, ale niestety nie daje rady.
Może jak skończę 1 sezon mojego bloga magicandlove-raura zacznę coś tutaj pisać. Bo naprawdę, nie mam pomysłu na tą historię. Może wy macie jakiś pomysł?
Ja na razie rezygnuje.
Niestety...
Może kiedyś do tego powrócę.

Przepraszam,
Sashy ♫

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 10 ON MNIE DOTYKAŁ!!!

- No nareszcie! - krzyknęła oburzona Roxy. Mianowicie dziewczyny od 30 minut czekały pod centrum na Rydel, Van i Laurę.
- Wiesz jak ciężko ją zbudzić? - spytała Delly i pokazała na starszą brunetkę.
- No ej, no! Długo nie spałam... - obroniła się.
- Wcale tylko budziłyśmy Cię 2 godziny. - przyznała jej siostra.
- Nie było tematu...
- Mniej gadania więcej kupowania! - krzyknęła Olivka i wyrwała do sklepu, ale niestety zatrzymał ją stalowy uścisk Raini.
- Młoda. Najpierw do spa. - powiedziała ciemnowłosa.
- No przecież wiem! - powiedziała i znowu próbowała się wyrwać do sklepu.
- SPA, a SKLEP to co innego wiesz? - spytała Jeny.
- Z Wami nie da się gadać. - oburzyła się i ruszyła w stronę poprawnego miejsca.
- Cała Olivia. - westchnęła Laura i udała się z resztą do SPA.
Dziewczyny całą drogę spędziły na rozmowach. A to obgadywały bandę Ross'a, a to braci Delly. Nawet Vanessę, co nie leżało brunetce. Ale gdy temat spadł na jej młodsza siostrzyczkę i młodszego brata Rydel od razu dała o sobie znać. Teraz oburzona Laura szła z uniesiona głową i minką zbitego pieska. Do tego założyła ręka na rękę. W tym samym czasie dom Lynchów był... pobojowiskiem. A to dlatego, że chłopacy skorzystali z braku ich kochanej siostrzyczki. Na kanapach walały się pudełka po pizzy, na lampie wisiały stare skarpetki Rocky'ego, telewizor grał na max'a z kanałów muzycznych, a po całym domu była rozlana woda, była ona efektem bitwy na balony i pistolety z wodą. Nie omijajmy faktu, że domownicy latali w kolorowych bokserkach, bez koszulek, w skarpetkach by się ślizgać i majtkach na głowach, co miały symbolizować hełmy. Niby nic takiego, gdyby to nie była bielizna ich siostry, Van oraz Laury. Ale czy wszyscy domownicy byli w domu? Otóż nie. Byli tylko Riker, Rocky, Ellington i Ryland. A co domownicy robili? Riker wraz z Ryland'em rzucali się balonami, chowali się za kanapami i z ukrycia liczyli swoje punkty. Rocky szukał po całym domu odkurzacza, a dlaczego? Bo chciał odkurzyć wodę, by Dells się o niczym nie połapała. A Ell? Brunet natomiast z megafonem w ręce krzyczał: O YEAH BABY COME ON TO ME NOW! Czy wy nadal myślicie, że to normalna rodzina?!
Ale w takim razie gdzie jest Ross? Ross wraz z Calum'em, Jack'em, Josh'em i Paul'em śledzą dziewczyny w drodze do SPA oraz wymyślają niezawodny plan. Teraz go nie zdradzę, ale powiem, że skutki mogą być tragiczne. Nie chodzi o wypadek, co to, to nie! Raczej o psychikę. Wróćmy do dziewczyn które w podskokach doszły do SPA i zamówiły sobie to co każde chciała. A, że wszystkie chciały to samo najpierw poszły na termy.
- Mmm... jak miło. - westchnęła Van.
- Zero tych wariatów i tym podobnych. - zawtórowała jej Rydel.
- Zero Lynch'a. - zachwyciła się Laura.
- Ani Jack'a. - zaśmiała się Oliv.
- Nawet Paula'a. - przybiła z nią piątkę Roxy.
- I Josh'a. - podchwyciła Jeny.
- Ani tej szkapy. - dodała Raini na co już kompletnie dziewczyny chichrały się ze śmiechu. Nawet nie brały pod uwagę, że ktoś z nimi siedzi.
- Ja im dam szkapę!
- Zamknij się!
- Ktoś tu jest? - spytała Laura, ale odpowiedzi nie dostała, więc wzruszyła ramionami i powróciła do relaksacji z dziewczynami.
No, a co tam w domu Lynch-Marano? Trochę się zmieniło. Teraz do opakowań po pizzy doszły żelki, chipsy i popcorn. Do mokrej podłogi ściany i sufit. Do telewizora, stereo oraz zestaw karaoke. A do skarpetek bokserki tego samego osobnika. A czy coś się zmieniło w domownikach? Raczej nic z wyjątkiem kresek na policzkach, farbowanych włosów przez bibułę oraz świecących rogów diabła. Tak... jest jak szaleć. Riker teraz z wężem ogrodowym latał po całym domu za Rocky'm. Rocky za to ucieka z popcorn'em. I już wiemy z jakiego powodu jest goniony... Ellington nie przestaje się drzeć w megafon. Doszło jeszcze jedno zdanie: RIKER ZROBI WSZYSTKO ZA 20 DOLCÓW!  Piękna rodzinka. A co robi Ryland? Drze się do karaoke, ja myślę, że to cud jak jeszcze TV działa skoro jest 10 cm wody i na pewno zalało kable. Aż dziwne... Ale żeby sąsiedzi nie mieli sprzeciwów, ani nic? Może im to odpowiada? Albo są w trakcie pakowania rzeczy do wyprowadzki... Tak raczej to ostatnie. No i znowu wracamy do dziewczyn, które teraz poszły na maseczki z ogórka.
- Ach, życie jak w bajce. - mruknęła Raini.
- Nie przyzwyczajaj się. Zaraz będzie szara rzeczywistość. - westchnęła Roxy.
- Nie potrafisz pomarzyć. - burknęła ciemnowłosa.
- Dziewczyny spokój! - zarządziła Olivia. - Ja chcę się rozkoszować spokojem póki mogę.
- I ja też. - mruknęła Vanessa. Dziewczyny oburzone prychnęły.
- A co wy konie, że prychacie? - spytała Laura z ogórkami na twarzy.
- Nie... chyba. - powiedziały na raz.
Dziewczyny dalej się delektowały spokojem, a nawet nie wiedziały, że za ich plecami stoi koszmar w postaci zgrai chłopaków.
- Poczekaj! - warknął Jack na Ross'a.
- Ale kiedy ja chce! - pisnął jak małe dziecko.
- Narwany... nie wystarczy Ci, że mieszkacie pod jednym dachem? - spytał się go Cal.
- Zatkaj się i idź lepiej do Raini. - warknął blondyn, a oburzony rudzielec udał się w wspomniane miejsce - do ciemnowłosej.
- A jak się połapią? - spytał teraz Paul.
- Jak? Mają ogórki na oczach, a węch raczej nie na nas... - puknął go w czoło Josh.
- Miejmy taka nadzieję. - westchnął Ross i powrócił go zamaczania ręcznika w wodzie.
Kiedy dziewczyny przyjmowały kolejną dawkę relaksu w domu Rydel, Laury i Vanessy coś się zmieniło. Na dachu domu znalazła się armata wypchana fajerwerkami i gotowa do odstrzału. W salonie do wody wpuszczone zostały rybki, a dokarmiał je Rocky jednocześnie dumając dlaczego jest ich coraz mniej. Za tym zjawiskiem stal Ell, który z siatką łowiecką wyławiał je na obiad. Do ogrodu (również zalanego) doszły balony, serpentyny i oranżada. A do tego Ryland ujeżdżający żółwia. Za to Riker miał wiaderko na głowie i spokojnie pływał na pontonie w basenie. Choć nie wiem po co basen jak cały dom to lunapark. Oczywiście był w basenie, ale po 10 minutach fale sprowadziły go do schodów gdzie był wodospad. Wróćmy do bardziej rozgarniętych osób. Dziewczyny właśnie są na masażu.
- Nigdy nie byłam tak rozluźniona. - przyznała Delly.
- Właśnie. - przytaknęła jej Olivia.
- Ja mam pewne obawy. - zaczęła Laura.
- Jakie? - spytała się jej siostra.
- No bo jeszcze Ci debile nas nie zaatakowali. - od powiedziała jej.
- Fakt, ale trzeba przyznać, że masaż fajny. - zmieniła temat Roxy.
- Mhm, tylko takie dłonie wielkie. - mruknęła w poduszkę Jeny.
- I to jest dziwne. - przyznała Raini. Ciekawa Laura podniosła głowę do góry by się upewnić kto ją masuje. Kiedy się odwróciła pisnęła na całe SPA. Tym kimś był nie kto inny jak Ross Lynch.
- Aaa! - pisnęła i skoczyła na jego plecy.
- Tak się ze mną witasz wiewióreczko? - spytał blondyn.
- Jak ja Ci dam wiewiórkę to nie usiądziesz przez tydzień! - warknęła brunetka podduszając chłopaka od tyłu.
- Co się dzieje? - spytała Olivia i również popatrzyła za siebie. I kogo tam zastała? No oczywiście, że Jack'a. - ON MNIE DOTYKAŁ!!!
- Kto?! - poderwała się reszta dziewczyn. No i każda spotkała swojego ''wroga''.
Jak to zamieszanie się skończyło? Otóż się nie skończyło. Dopiero się zaczęło. Laura siedziała na plecach Ross'a i go podduszała. Olivka poduszką latała po całym pomieszczeniu za Jack'em. Roxy z ogórkiem biegała za Paul'em, przy okazji go nim bijąc. Raini z ręcznikiem przywiązywała Calum'a do kaloryfera. Jeny podobnie jak Laura siedziała na plecach bruneta, tylko ona go biła łyżkami w głowę jak w bębenek. A co na to Rydel i Vanessa? Te dwie dalej wpatrywały się w swoje rodzeństwo i znajomych z szokiem przy okazji nagrywając to zamieszanie kamerką. Tak to dopiero początek. A co będzie dalej?

***
Hi People!
Co tam? :3
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale nie miałam za bardzo czasu + do tego miałam wymioty. Bleee...
Piszcie co sądzicie o rozdziale oraz podawajcie mi swoje pomysły ;).
Dziękuje za komy pod rozdziałem 9 :D
Pozdrawiam,
Sashy ♫

♥ PS: HAPPY VALENTINE DAY! ♥




czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 9 Lynch chciał się pobawić w syrenę, a nasze rodzeństwo w rybaków!

UWAGA DECYDUJE SIĘ NA PISANIE Z PERSPEKTYWY NARRATORA, BO NIE CHCĘ SIĘ BAWIĆ W KOGO JESZCZE NIE BYŁO, A KTO BYŁ. :D


Vanessa, Rydel oraz Laura z mordem w oczach wpatrywały się w Ross'a. Przecież ich "połówki" nie były niczego winne.
- Nie będę TWOJĄ połówką! - krzyknęła Laura w stronę Ross'a.
- Braciszku... grabisz sobie. - syknęła Delly.
- Ja o niej tak dużo nie wiem prawda? - spytał się chłopaków, na co pokiwali żwawo głowami. Cały czas pamiętają zemsty Rydel, nawet za byle błachostkę. Raz się tak zdarzyło, że za zwykłe wtargnięcie do jej pokoju, Ratliff został skazany na dyndanie do góry nogami na żyrandolu. Riker za przesunięcie jej ulubionych butów w lewo, dostał po łbie patelnią i wylądował w basenie. Buty, także na swoim miejscu. Rocky z Ryland'em za przełączenie romansidła zostali zamknięci w piwnicy na tydzień. A za to co powiedział Ross, Delly gotowa była wyrwać mu kudły. Chociaż ona sama nie wiedziała co czuję do Ell'a i czy w ogóle coś do niego czuję.
- Ona jest.... Porywcza, nieprzewidywalna i geniuszem zemst. - pokiwał głową RyRy.
- Mogłaby nas nawet wykastrować. - dodał Rocky.
- Ale tego nie zrobi, bo chce być w najbliższym czasie ciocią. - uśmiechnął się Riker.
- ALE TO NIE ZNACZY, ŻE CHOĆ JEDNEGO NIE WYKASTRUJE! - Pogroziła blondynka.
Po wymianie kilku zbędnych lub nie zbędnych zdań, Laura przejęła Tajemniczą Księgę i razem z resztą udała się do domu.
- LAURA GDZIE LEZIESZ! - krzyknęła za nią Vanessa.
- Do domu? - spytała nie ogarniając. Teraz zobaczyła, że jako jedyna idzie ulicą do przodu, a nie zatrzymała się tam gdzie reszta.
- Domy Ci się pomyliły. - zaśmiał się Riker.
- Mieszkasz TUTAJ za MNĄ. - powiedział Ross uśmiechając się.
- Jak coś to z NAMI. - szturchnęła go Rydel.
- Fakt, faktem. ALE BIERZECIE ODE MNIE TĄ PURCHAWKĘ!
- Nie jestem purchawką!
- A kim, jak nie ją?
- Sam nie wiem.
- To nie było tematu. - zaśmiała się Van.
- Oni tak zawsze? - spytał się Ell wchodząc do domu wraz z resztą.
- Nawet nie wiesz jakie piekło przechodzę. - westchnęła starsza Marano.
- A za co oni się kłócą? Ich przyjaciele też, prawda? - spytała Ryd. Brunetka ponownoie westchnęła i wzruszyła ramionami. Nie miała pojęcia za co oni mogą się kłócić. Sam sobi coś ubzdurali.
- Sama nie wiem, Ross podrywał Lau czy coś. - ponownie wzruszyła ramionami.
- Ross Shor Lynch jest podrywaczem?! - krzyknęł rodzeństwo Lynch z Ell'em.
- NIE JESTEM PODRYWACZEM! - krzyknął blondyn, który swoją drogą był już u siebie w pokoju i bardziej się rozglądał.
- JESTEŚ! - krzyknęła Laura ze swojego pokoju. Ona natomiast patrzyła w okno i kłóciła się "na odległość". Delly słysząc to wszystko postanowiła sobie w duchu ich pogodzić. Wplącze w to Vanesse i będzie plan doskonały. Jeszcze przyjaciółki Laury się przyczynią. Jak jej zemsty wychodzą takie genialne, to raczej plan też taki będzie prawda? Ness'a ma dar do rozwalania rzeczy, a jej bracia do niszczenia wszystkiego w zasięgu wzroku. No i może jeszcze do zjadania wszystkiego...
- Która godzina? - spytał Ryland siadając w salonie na kanapie.
- Około godziny 16. - powiedział Riker, który przysiadł się do swojego brata i włączył telewizor. Reszta się do niego przysiadła i wspólnie zaczęli oglądać serial.
W tym czasie 'purchaweczka' się nudziła i myślała jak by się tu zabawić. Dzisiaj z przyjaciółmi się nie spotka. Wiadome. Niedawno z nimi był. Dzień jeszcze młody... Noc się nie zbliża, jak na złość. Cicho wyszedł z pokoju i spojrzał w kierunku drzwi od pokoju Laury. Były uchylone. Wsadził tam swój łeb i wyszukiwał brunetki. Zastał ją leżącą na łóżku i czytającą książkę, do niego tyłem. Postanowił wykorzystać sytuację. Powoli wszedł w głąb pokoju, na paluszkach by choć panele nie skrzypnęły. Kiedy był już przy brunetce, z prędkością światła przewiesił ją sobie przez ramię. Dziewczyna rzuciła książkę na łóżko, a sama zaczęła krzyczeć w niebo głosy.
- TY SKOŃCZONY PALANCIE! TY SKARPETO ŚMIERDZĄCA! UHH! ZOSTAW MNIE! - blondyn pobiegł z nią w kierunku basenu.
- Lubisz pływać? - spytał spokojnie, co jeszcze bardziej rozjuszył Lau. Chociaż ona sama nie wiedziała, czy jego nie potrzebny komentarz, czy raczej wizja jej w ubraniach, w basenie.
- TY BLONDYNKO ŁYSA! TY ZMORO NIECZYSTA! MAŁPO JEDNA PYZA! ZBOCZEŃCU ŁYSY! UHH! - krzyczała bijąc go po plecach i gryząc po szyi. Może przegryzę tętnicę? - myślała.
- Ona jakiś wampir? - spytał się Riker podchodząc do Vanessy. Oni jako jedyni stali na tarasie i to obserwowali. Reszta spokojnie oglądała film, a nawet nie zareagowała na żadne krzyki. Zbyt bardzo byli poruszeni historią Posejdon.
- Znam ją od kołyski. Nie wydaje mi się. Chyba, że przez te 2 lata tutaj się zmutowała. - zaśmiała się Van. Riker spojrzał na nią nie rozumiejąc.
- Mieszkałyśmy gdzieś indziej, ale po tym jak jedyna rodzina się od nas odwróciła zostałyśmy same. Rodzinne miasto przywowywało wspomnienia, więc wyprowadziłyśmy się tu do Los Angeles. Laura wciąż nie mogła się z tym pogozić, ale w szkole spotkała swoje przyjaciółki. Każda w jej wieku. Zaprzyjaźniły się i spokojnie brnęły razem przez życie. One nie wiedzą tylko jaki był cel naszej przeprowadzki i niech tak zostanie. Po jakiś 2 tygodniach w szkole wpadła na Ross'a. Mówiła, że od wtedy zaczął za nią łazić, aż do dziś. - skończyła odpowiadać. Riker był w nie małym szoku na wyznanie przyjaciółki. Ile one przeszły? - pytał sam siebie.
- Nie powinienem...
- Sama tego chciałam. Powinniście znać prawdę. - uśmiechnęła się do blondyna i ponownie zawiesiła wzrok na topiącej się już w basenie na raz dwójce.
- NIE ŻYJESZ! - Ross zaczął chlapać brunetkę. Laura nie była mu dłużna, wskoczyła na jego plecy i zaczęła podtapiać.
- A co robię? - spytała z ironią naciskając ciężarem na blondyna. Czemu nie idzie do dołu?! - warczała w myślach. Kiedy dwójka 'nastolatków' próbowała utopić drugą osobę Rik i Van postanowili interweniować. Zarzucili siatkę łowiecką i po nie długich 5 minutach wyłowili dwa morsy.
- O co Wam chodzi?! - krzyknęli na raz próbując wyplątać się z sieci. Nie szło im to za bardzo, więc Ness'a złapała za siatkę i pociągnęła do siebie, co spowodowało, że brunetka z blondynem zrobili kilka salt po czym z powrotem stoczyli się do basenu. Załamane rodzeństwo usiadło na trawie i od nowa oglądali jak to ich młodsze rodzeństwo walczy o przetrwanie.
W tym samym czasie Raini gościła u siebie Olivkę, Jeny i Roxy. Wszystkie myślały nad dziewczęcym wypadem jutro z samego rana.
- Mówiąc rano, którą masz na myśli? - spytała blondynka(Roxy).
- No bo wiesz dla mnie rano to 13... - powiedziała poważnie Jeny.
- Chodzi mi o rano, rano! - wkurzyła się czarnowłosa.
- Czyli 12..? - spytała niepewnie Olivka.
- To jest po południe... - mruknęła wykończona czarnowłosa.
- No to powiedz może lepiej o którą Ci chodzi. - zadecydowała ciemnowłosa.
- Godzina 9.
- Tak wcześnie?! - krzyknęły dwie blondynki.
- Tak. Będziemy we siódemkę: Ja, Olivka, Jeny, Roxy, Laura, Rydel i Vanessa.
- Dobra, która dzwoni? - spytała Olivka. Nastała grobowa cisza. Żadna nie chciała dzwonić i pytać się czy umówią się na spotkanie. Każda wiedziała, że jak powie godzinę to nici z wycieczki. Po 2 minutach Roxy westchnęła i sama wzięła do ręki swoją komórkę. Wyszukała numeru przyjaciółki i czekała na głos po drugiej stronie. Brunetka odebrała po 3 sygnałach.
*ROZMOWA*
(Lau, Roxy)
- CZEGO?!
- Co się znowu stało?
- Lynch chciał się pobawić w syrenę, a nasze rodzeństwo w rybaków!
- Wpadliście do wody, a oni was wyłowili, tak?
- Tak.
- Dobra. Posłuchaj mamy propozycje.
- Mamy?
- No tak. Ja, Raini, Jeny i Olivka.
- Słucham Was.
- Jutro o godzinie 9. Ty, Van i Ryd w centrum. Babski dzień. Co ty na to?
- Poczekaj...
Brunetka zasłoniła słuchawkę z myślą, że nie słyszą jak się drze. A mianowicie zawołała Vanesse i Rydel do swojego pokoju, gdzie siedziała na łóżku w czystych ubraniach i ręcznikiem na głowie. Pod wpływem głosu Marano cegły zatrzęsły się, chłopcy pospadali z kanapy w salonie, a wymienione dziewczyny z myślą, że ktoś morduje brunetkę z prędkością światła zjawiły się w jej pokoju. Również dziewczyny po drugiej stronie słuchawki musiały zasłonić uszy.
- Idziemy jutro na babski dzień o 9 w centrum? - spytała.
- Może być. - wzruszyła ramionami zadowolona Vanessa.
- Poznam bardziej Twoje koleżanki! - ucieszyła się blondynka i zaczęła skakać i klaskać w dłonie. Laura przewróciła z uśmiechem oczami i powróciła do rozmowy przez komórkę.
- Zgadzamy się!
- YEY! SUPER! TO DO JUTRA!
- Pa!
*KONIEC ROZMOWY*
- A wy jeszcze tu jesteście? - spytała się Laura swojej siostry i przyjaciółki. - Spać! Jutro nie wstaniecie!
- Oj na weź ledwo po 18... - mruknęły dwie niezadowolone dziewczyny
- Do łóżek. - powiedziała brunetka głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Pff... Matkowania jej się zachciało. - prychnęła Vanessa i ciągnąc za sobą Rydel wyszły z pokoju.

***
Hi People!
Przybywam z rozdziałem 9 :D.
Zależy mi na Waszej opinii, więc proszę piszcie co o nim sądzicie :3.
Bez ROSSpisywania się. Dziękuję :*
Pozdrawiam,
Sashy

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 8 To nie moja wina! Nie umiem odróżnić tych pojemników! Są takie same dwa białe pojemniki z dziurami!

*Rydel*
Obudziłam się o 10 rano. Trochę późno... Na mojej twarzy zawitał uśmiech, gdy przypomniałam sobie wydarzenia z wczoraj. Odzyskałam mojego braciszka.. Co z tego, że miałam już ich trzech? Teraz mam czterech. Trzech młodszych, a jeden starszy. Poznałam też dwie wyjątkowe dziewczyny, a bardziej do poznawałam jedną. Z takim oto uśmiechem wstałam z łóżka. Zaścieliłam je i zabierając z szafy zestaw podążyłam do łazienki. W niej wykonałam poranne czynności oraz zrobiłam makijaż. Miałam na sobie to:
http://love000opowiadania.blogx.pl/files/2013/02/3480eae6181124e7eb192dd724102f7e6237.jpg
Schodziłam po schodach na dół i pierwszy raz w życiu doznałam szoku. Nie było czuć zapachu spalenizny, ani dymu. Tylko zapach świeżego i przepysznego posiłku. Szybkim krokiem udałam się do kuchni. Wszystko stało się jasne. To gotowała Laura z Ross'em. Zauważyłam, że wszyscy byli Już przy stole i jedli. Van miała na sobie piękną kreacje:
http://stylio.pl/zestawy/na-codzien-843283xl.jpg
Laura również nie była gorsza:
http://s3.flog.pl/media/foto/3131815_zestaw-czwarty--na-co-dzien-.jpg
- Pięknie wyglądasz siostrzyczko - powiedział Ross. Uśmiechnęłam się na jego zdanie. Pierwszy raz słyszę od niego słowo siostrzyczko... - proszę oto Twoje śniadanie. - wręczył mi talerz z naleśnikami, a sam poszedł do Laury.
- Cześć wam! - przywitałam się i usiadłam obok Rik'a.
- Hejka! - od powiedzieli wszyscy.
- Jesteś wredną kreaturą!!! - usłyszałam krzyk z kuchni odwróciłam się i co zobaczyłam? Laurę z mąka na twarzy. Wszyscy buchnęli śmiechem. - To przez przypadek! Nie musiałaś mi oddawać! - doszedł do niej Ross, który miał na twarzy rozbite jajko. Śmiech wzrósł jeszcze bardziej. 
- Nie denerwuj mnie czopku jeden! - zaczęli się kłócić.
- Ale to nie ja!!
- A kto?! Smerfy przyszły?!
- Możliwe! - dalej nie słyszałam, bo oboje weszli do łazienki. Po chwili wrócili czyści.
- Co się stało? - spytała Ness jeszcze czerwona.
- Masz niezdarnego brata, który nie umie wsadzić nawet mąki do półki - zwróciła się do mnie młoda Marano.
- Ale chociaż umiem gotować! - zaczął się bronic mój braciszek.
- Gdybym nie zeszła zaraz po tobie do kuchni zamiast cukru dałbyś pieprz!
- To nie moja wina! Nie umiem odróżnić tych pojemników! Są takie same dwa białe pojemniki z dziurami!
- Ross? - wyrwał go z kłótni Riker - Wiesz, że na nich są literki? ,P, oznacza pieprz, a ,C, cukier? - spytał się go a wszyscy ponownie wybuchnęli śmiechem. On spuścił głowę w dół..
- Jesteś jakiś inny - powiedziała Van
- Co? - spytał mało inteligentnie.
- No wiesz... zawsze przystawiałeś się do Lau, a teraz? Zmieniłeś się.. na lepsze. Powiem Ci coś Laura uwielbia jak głaszcze się ją po włosach. - dodała.
- Van! - syknęła brunetka i się zarumieniła. Dlaczego? Rossy to wykorzystał i zaczął ją głaskać. Po minucie przestał.
- Macie jakiś przyjaciół? Może ich poznamy? - spytał się Ryland.
- Dobry pomysł - powiedział Ratliff
- Więcej żelko-maniaków! - klasnął w ręce Rocky, a zawtórował mu Ell... Małpy.
- Tak moi znajomi to: Olivka, Jeny, Roxy i Raini. - myślała Lau.
- Moi to: Jack, Paul, Calum i Josh - zadumał blondyn.
- Na to dzwońcie do nich! Powiedzcie, że spotkamy się w kręgielni tej niedaleko za pół godziny! - krzyknął Riker. 
Wszyscy skończyli już posiłek. Młodzi poszli zadzwonić do przyjaciół, a reszta się szykować. Mam tylko 30 minut obym zdążyła..

*Laura*
Jesteśmy już od dwóch godzin na kręgielni. Każdy dobrze się ze sobą dogaduje. Myślę, że wszyscy się zaprzyjaźnią taka 16-osobowa grupka. Teraz była moja kolej. Podeszłam do toru i wzięłam kule do rąk. Wzięłam krótki rozbieg i zamach. Rzuciłam, ale nic nie zbiłam.. Znowu. Ponowiłam próbę i nic tylko 3 kręgle.. Wszyscy zbijają najwięcej tylko ja najmniej. Smutna usiadłam na kanapie i obserwowałam jak inni to robią. Może powinnam powiedzieć z Ross'em jego rodzeństwu, Van i Ellingtonowi o tej krypcie? Jak są w to zamieszani? Tylko kim są te S i C? No i teraz rzuca Riker. Za pierwszym razem wszystkie kule. Zazdroszczę im. Mnie nikt nie nauczył jak się rzuca. Van jeszcze się udało podłapać coś od... rodziców. Na samo wspomnienie z moich oczu poleciały łzy. Odwróciłam się do wszystkich  i przeszłam na inną kanapę. Łkałam cały czas.. Czemu muszę być taka wrażliwa? W szkole odważna Laura, a w życiu Bezsilna Lau. Koło mnie zaraz ktoś się dosiadł. Miałam spuszczony wzrok, więc nie widziałam kto to. Po chwili poczułam na moich włosach dłoń. Ktoś mnie głaszcze..
- Van.. to nic nie da.. To boli i to bardzo. - mówiłam jak myślałam do siostry, ale podniosłam wzrok i ujrzałam Lyncha. - A to ty...
- Uda Ci się zobaczysz jeszcze zbijesz wszystko. - Od powiedział tuląc mnie do siebie.
- Ale nie o to chodzi! - krzyknęłam cicho na niego.
- A o co? - spytał z za interesowaniem.
- Nie sądzę, żeby interesowała Cię moja przeszłość...
- Interesuje i to bardzo.. Choć widzę, że to boli. Wygadaj się.. Tak będzie lepiej.
- No... dobrze. Ale nie mów nikomu.. Nikomu o tym nie mówiłam. Tylko Van, wie bo to ze mną to przeżyła. - spojrzałam mu w oczy i zaczęłam opowieść. - Rodzice zostawili mnie i Ness. Ja miałam wtedy 5 lat, a Van 9. Zaopiekowała się nami ciocia, ale kiedy Vanka stała się pełnoletnia zostawiła nas same. Po kilku dniach dostałyśmy list. W nim było jak rodzice piszą, że nie chcą nas. Nie kochali i miałyśmy się nie urodzić. Byłam załamana.. Przez kilka miesięcy nie wychodziłam z pokoju. Ale musiałam być silna i nie utrudniać życia Van. A teraz jak patrze na te kręgle jak Van wszystkie zbija... To przypomina mi się urywek z dzieciństwa jak tata nas uczył. Był szczęśliwy. Widocznie robił dobrą minę do złej gry. Uczył nas jakiś tydzień przed zniknięciem razem z mamą.. Nienawidzę ich, ale wciąż kocham. To jest... nie mam siły na to. - skończyłam i się rozpłakałam. Ross przytulił mnie mocno i szeptał ,Cii...,. Po kilku minutach uspokoiłam się - Dziękuje, że mnie wysłuchałeś. Przytuliłam się do niego jeszcze raz.
- Lau twoja kolei! - krzyknęła Rai w głąb pomieszczenia. Wstałam, a za mną blondyn.
- Choć - pociągną mnie za rękę w stronę toru. - rzuć kulą - poprosił.
- Nie licz na cud... - mruknęłam i rzuciłam. Tak jak wtedy zero...
- Poczekaj. - wziął kule i podszedł do mnie. Wsadziłam palce w utwory i patrzyłam co on robi. Stanął za mną i złapał mnie za dłoń tak, że razem trzymaliśmy kulę. Przycisnął mnie mocno do siebie i zamachnął moją ręką w stronę toru. Kula potoczyła się i zbiła wszystko. Popatrzyłam na niego z rozdziawioną buzią. Rozłożył ręce i czekał, aż mu podziękuje. Ze szczęścia skoczyłam na niego tuląc. O mało co się nie wywrócił. Zaczęłam się śmiać, a on ze mną. I tak dalej graliśmy pół godziny. Zawsze kiedy była moja kolei Ross mi pomagał. Gdy skończyliśmy grę jakimś cudem nie byłam ostatnia tylko pięta! Pierwszy był Ross. Drugi Rik. 3 - Van, 4 - Rocky, 6 - Ratliff, 7 - Rai, 8 - Ryland, 9 - Cal, 10 - Ryd, 11 - Jeny, 12 - Jack, 13 - Paul, 14 - Roxy, 15 - Olivka, 16 - Josh. Rodzina Lynch umie grać w kręgle... Po tym każdy się rozszedł, a ja z Lynchami szłam do domu tylko ja szłam z tyłu z blondynem i rozmawiałam o temacie groty. Zdecydowaliśmy im powiedzieć. Byliśmy przed domem, więc szybko wszystkich zatrzymaliśmy i zaczęliśmy swoją historie. Była dopiero 14:00. Postanowiliśmy pójść jeszcze dziś do polany. Nawet nie wchodząc do domu, od razu poszliśmy na 15 minutowa wycieczkę. Po tym czasie, gdy byliśmy na miejscu weszliśmy za wodospad i pokazaliśmy im nasz pamiętnik.
- Lepiej go ze sobą weźcie może się przydać... Lub kiedy będziecie mieli klucze.. - powiedziała Rydel. Wzięłam go i poszliśmy dalej. Niestety musiałam oddać komuś go, bo ja z Ross'em musiałam otworzyć przejście. Dałam pamiętnik Ryd żeby schowała do torby. Tutaj ,,hasło,, było takie samo jak tam na polanie. Nasze dłonie i inicjały. Do wylewu wsadziliśmy dłoń ja prawą, Ross lewą i złapaliśmy się. Miny wszystkich... bezcenne. Przecież nie wszyscy maja okazje zobaczyć jak dwoje przeciętnych obywateli Los Angeles otwiera głaz, prawda? Po otwarciu jakże ciekawego tunelu wyszliśmy na zewnątrz. Czyli no... na tą polane, ale tym razem ja pokazałam wszystkim wyryte inicjały.
- Ej! Przecież... Ale jak? Tylko nasza rodzina ma tyle imion na R! - krzyknął Riker
- Ja mam imię na E! - przeraził się Ell i przytulił się do Ryd. Ona zaczęła szeptać ,Cii.., i głaskać go po głowie. Coś ich łączy i ja się dowiem co!
- Lau... Tu jest też moja literka.. - zauważyła Van.
- Gratuluje!! Tu są wszystkich zebranych literki! Tylko kto to ta C i S?! - krzyknęłam zdesperowana.
- Skąd masz pewność, że to płeć żeńska? - zapytała Ryd.
- Bo pierwsi są chłopcy. Ja i Lau - zaczął pokazywać Ross - później dajmy na przykład Riker i Van, Ellington i Rydel, Rocky i C, Ryland i S. - zaczął pokazywać na każdą parę. Zatrzymał się na Rocky'm i Ryland'zie - A wy. Musicie znaleźć swoją drugą połówkę.
- Co?! Jaką drugą połówkę?! - krzyknęłam razem z dziewczynami. Spojrzałam z mordem na Ross'a.

***
Hi People! :D
W KOŃCU ODWIESZONY! XD O YEAH BABY!
Piszcie co sądzicie. Tylko szczerością mi tutaj!
Zostawiam go Wam :*
Pozdrawiam,
Sashy

HI PEOPLE!

Dobra może zwariowałam...
Postanawiam prowadzić dwa blogi na raz. Będzie to trudne. Ale od czego istnieje ryzyko?

ZAPRASZAM WAS DO MOJEGO NOWEGO BLOGA SECRETS LOS ANGELES - RAURA!

Z powodu, że przeniosłam go z niejakiego Bloog.pl na Blogger tutaj zacznę pisać od 8 rozdziału. Wcześniejsze rozdziały są na tym blogu:
http://rossilauraamazing.bloog.pl/kat,41947811,index.html

Zapraszam, jeszcze dziś spróbuję coś dodać do tego bloga :D

Pozdrawiam,
Sashy